polskie przynęty hand made - ręcznie malowane (zdjęcia poglądowe, kolor przynęty może się różnić)
Mistrz Małysz radzi: Pomysł na skonstruowanie woblera Tender wymusiło samo życie. Podczas mojego pierwszego pobytu w Szwecji, gdy łowiliśmy szczupaki brodząc w przybrzeżnych wodach Bałtyku, wszystkie brania mieliśmy na płytko chodzące woblery, najlepiej w niezawodnym niebieskim kolorze. Wtedy jedynym moim woblerem, który nadawał się do łowienia w tym miejscu był Classic, jednak nawet ten dość płytko pracujący wobler zanurzał się zbyt głęboko, przez co ciągle zaczepiał o podwodne rośliny. Poza tym jego praca wydawała mi się zbyt mocna, nie pasująca do szybkich ale bardzo drobnych ruchów śledzi, które całymi ławicami wpływały do zatoki, będącej naszym łowiskiem. Nie trudno się domyślić, że te śledzie stanowiły podstawową zdobycz mieszkających tam drapieżników. Po powrocie do domu natychmiast zająłem się przygotowaniem woblera, który podczas szybkiego nawet prowadzenia nie schodziłby głębiej niż 1m, zachowując przy tym drobną pracę, czyli ruch zbliżony do ruchu uklei i śledzia. Tak powstal Tender.
Pierwsze testy na polskich łowiskach okazały się bardzo obiecujące, w maju na najmni...
Mistrz Małysz radzi: Pomysł na skonstruowanie woblera Tender wymusiło samo życie. Podczas mojego pierwszego pobytu w Szwecji, gdy łowiliśmy szczupaki brodząc w przybrzeżnych wodach Bałtyku, wszystkie brania mieliśmy na płytko chodzące woblery, najlepiej w niezawodnym niebieskim kolorze. Wtedy jedynym moim woblerem, który nadawał się do łowienia w tym miejscu był Classic, jednak nawet ten dość płytko pracujący wobler zanurzał się zbyt głęboko, przez co ciągle zaczepiał o podwodne rośliny. Poza tym jego praca wydawała mi się zbyt mocna, nie pasująca do szybkich ale bardzo drobnych ruchów śledzi, które całymi ławicami wpływały do zatoki, będącej naszym łowiskiem. Nie trudno się domyślić, że te śledzie stanowiły podstawową zdobycz mieszkających tam drapieżników. Po powrocie do domu natychmiast zająłem się przygotowaniem woblera, który podczas szybkiego nawet prowadzenia nie schodziłby głębiej niż 1m, zachowując przy tym drobną pracę, czyli ruch zbliżony do ruchu uklei i śledzia. Tak powstal Tender.
Pierwsze testy na polskich łowiskach okazały się bardzo obiecujące, w maju na najmniejszy model (7cm) doskonale brały wiślane bolenie, a na większe ( 9; 11cm ) szczupaki w cofce zalewu Solińskiego. Pod koniec maja znów pojechałem do Szwecji, w znanej mi z ubiegłego roku zatoce Tender przeszedł prawdziwy chrzest bojowy, podczas kilkugodzinnego spinningowania na dziewiątkę w kolorze niebieskim (B), złowiłem 26 szczupaków, wśród nich sporo ryb o masie ponad 5 kg. Wspólnie z kolegami testowaliśmy też inne woblery, ale nic nie mogło się równać z TENDEREM. Ten wobler był po prostu strzałem w dziesiątkę!
Obecnie jest to mój absolutny faworyt w kilku sytuacjach:
po pierwsze 7cm Tender to prawdziwy killer boleniowy, w jednym z numerów rosyjskiego czasopisma Rybołow Sportsmen z 2000 roku woblery Tender zostały uznane za najlepsze boleniowe woblery w Europie! Ten artykuł został przetłumaczony na niemiecki i ukazał się w Blinkerze. To potwierdza zabójcze oddziaływanie tego woblera na bolenie, mój przyjaciel Darek Dusza złowił na Tendera 7 w kolorze makreli (BM) ponad pięciokilową rapę w Warcie koło Świerkocina w lipcu przy bardzo małej i czystej wodzie, co jak wiemy jest sztuką nie lada!
Kolejna sytuacja, gdy zawsze sięgam po woblery Tender, to wieczorne i nocne łowienie sandaczy w rzekach, zwłaszcza w czerwcu, gdy drapieżniki te wychodzą na płytkie przykosy, by tam polować na ukleje. Wówczas zakładam 9cm tendera w moim ulubionym kolorze (B), prowadzony wolno w poprzek kantu przykosy, lub wręcz po płyciźnie powyżej uskoku przyniósł mi naprawdę sporo pięknych ryb.
Bardzo często łowię tez tym woblerem w płytkich jeziorach lub zbiornikach zaporowych, np w zbiorniku Nielisz koło Szczebrzeszyna czy w Zalewie Siemianówka, gdzie podobnie jak w szwedzkim Bałtyku jego łupem padają szczupaki. Identyczne zastosowanie ma największy Tender 11cm, z tym, że tego woblera używam często do polowania na głowatki, zwłaszcza w stosunkowo płytkim Sanie oraz do trollingu, gdy w maju łowię szczupaki w płytkich, ciepłych zatokach jezior i zbiorników zaporowych.
Polskie Woblery Dorado. Firma powstała w 1997 roku, a jej założycielami byli Wiera Jankowska i Darek Małysz. Konstruktorem i pomysłodawcą wszystkich produkowanych do dziś woblerów jest Darek. Jego pasja wędkarska nie zna żadnych granic, a zamiłowanie do tworzenia wszelkiego rodzaju sztucznych przynęt sięga najmłodszych lat. Swego pierwszego woblera zrobił mając 8 lat! Czyli ćwierć wieku temu. Od tamtej pory z jego ręki wyszła niezliczona ilość woblerów, z których najlepsze i najbardziej łowne stanowią obecną ofertę firmy Dorado. Wiele z woblerów nadal jest ręcznie malowana.
Każdy wie, że aby robić łowne woblery (podobnie jak inne przynęty) trzeba przede wszystkim łowić ryby, tutaj nie pomoże najlepsza nawet wiedza teoretyczna. Darek swoje umiejętności wędkarskie udowodnił wielokrotnie podczas zawodów spinningowych, np. zdobywając tytuł Spinningowego Vice Mistrza Polski i wygrywając lub zajmując czołowe miejsca w Ogólnopolskich Zawodach Spinningowych z cyklu Grand Prix. Ogromną ilość swej wędkarskiej wiedzy zdobył też dzięki wspólnym wyprawom na ryby z najlepszymi polskimi wędkarzami, dzięki ich sugestiom produkty są dostosowane do różnych łowisk i gustów wędkarzy. Każdy wobler Dorado jest jest poddawany testom, a najważniejsze jest aby miał nienaganną pracę. Robią to wytrawni wędkarze, wiedzący jak powinna pracować przynęta aby skusić rybę.
A przy tym jedno pozostaje niezmienne: staramy się, aby nasze woblery Dorado możliwie wiernie naśladowały swe naturalne pierwowzory.